niedziela, 13 września 2015

all that jazz

Jest druga w nocy. Popijam delikatnie porto i słucham piano jazzu. Sama nie wiem dlaczego. Może to ta bimbająca trzydziestka nie daje mi spać, może szkocka wilgoć. Może poantybiotykowy szok, że nie zaczęłam świecić po takiej dawce leków w krótkim czasie. Przestałam kaszleć, może po prostu wybiło mnie to z rytmu. Bo nic z mojej piersi nie wydaje odgłosu, oprócz cichutkiego bicia serca. Może to ten film, po którego obejrzeniu przypomniały mi się marzenia pisarskie. 'The Words' mam na myśli. A może to ten Bradley Cooper, ach.. Sama nie wiem. Każdy twierdzi, że Edynburg to jedno z najwspanialszych miejsc na świecie, a ja zastanawiam się nad tym już któryś samotny weekend. Tak właśsnie zapowiada się u mnie jesień. O ile nie zachoruje po raz setny, wtedy rozważę jeszcze inną opcję. Anyway, nie mogę spać. Wysłałam list motywacyjny i moje CV do redakcji portalu internetowego, który ogłaszał się jakiś czas temu, że chce nawiązać współpracę z autorami tekstów i redaktorami. Myślałam nad tym dość długo, w końcu to zrobiłam. Może to te antybiotyki, sterydy, dmuchawy blokowały mi oddech, umysł, serce, by choć przez chwile pomyśleć o pozytywnej stronie bycia na emigracji. By choć przez chwile zapomnieć o jakimś europejskim koszmarze, o którym czytam w gazetach, internecie i widzę w telewizji. Do którego tak ciężko mi się przyzwyczaić- bo to chyba najlepsza reakcja by przetrwać. Ale jakoś ciężko mi nie zadawać pytania,  czemu to ja nie dostanę pomocy z UE, by wrócić do mojego kraju, którego ulice, język i kulturę kocham pomimo wszystko? Zmienię tok myślenia i przełknę to winem.
Myślę o ludziach, którzy byli bliscy, a którzy już nie są. Myślę o tych, którzy wciąż powatrzają mi: "nie wracaj tu, nie ma po co', a sami tam żyją, mają pracę, rodzinę za przysłowiowym płotem i ulgę każdego ranka, że są u siebie. Zastanawia mnie fenomen tego stwierdzenia: "nie wracaj tu, nie ma po co'. Tzn, że oni już sobie wszystko wzięli? 'Coś' też jest subiektywne. Zaczynam myśleć też o swoim życiu, jak w podsumowaniu. Nie ma w nim nic stałego i pewnego. Jak w klepsydrze wodno-żelowej. Ciecz idzie raz w górę, raz w dół. Nic stałego, co do czego mozna mieć pewność, że nie zmieni kształtu za sekundę. Nihil novi.
Anyway po raz drugi. Może do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, jak do jazzu. Kiedyś wydawał się nudny, ciężki, nie ' na teraz'. Dziś inspiruje, uspokaja, dwoi się w synapsach. To tak jak w życiu, są pewne rzeczy, które podobają się w pewnym wieku. Ale czy ja jestem gotowa na jazz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz