czwartek, 22 stycznia 2015

Keep silence and do not ask


Mozdzer, Danielson- 'Eja Mitt Hjärta'


Zasluchalam sie. Po raz pierwszy od bardzo dawna. Moze to 'wina wina', moze opadajacego stresu z dzisiejszego dnia, moze tez czwartkowe przesilenie...ale zapewne wszystko razem. Samotnosc czasami pomaga zrozumiec samego siebie i to, czego sie od siebie oczekuje, czego samemu sobie brakuje, czym spowodowane jest zimowe przygnebienie. Wiolonczela i fortepian to jednak genialne polaczenie. Nie mam co do tego najmniejszych watpliwosci. Mam natomiast mnostwo dotyczacych mojej osoby. Oceny tego, co jest dla mnie samej najlepsze. Przychodze z pracy tak oddzielona od naturalnego spokoju, ze chce czasem zakopac sie pod ziemie, niczym kret i nie wychodzic stamtad, dopoki swiat nie zmieni swojego nastawienia. Nie jestem Charlie, nie jestem rozesmiana, niczym prosie w deszcz. Nie jestem pozytywnie nastawiona, raczej realnie patrze na horyzont swiata. Kolory moge sobie dorysowac wyobraznia. Nie jestem na twiterze, nie jestem na instagramie- wystarczy mi poki co fb. Nie jestem za prawica, ani za lewica. Nie jestem niegrzeczna, ale bywam sarkastyczna. I czasami zastanawiam sie, gdzie ja w ogole jestem.. Krzyczy we mnie reka, noga, kurtka, rekawiczka: 'nie doykaj mnie!'- w autobusie, na chodniku, w sklepie, na przystanku. 'Daj mi troche przestrzeni!'. Gdyby tylko moje czesci garderoby mogly mowic.. Zapewne znalazlam sie w miejscu, ktore daje mnostwo odwagi- brak tu unikatowosci...ale to tez miejsce pospolitej ignorancji nawet tego, co powinno szokowac w tak ogromnym tlumie. Cale starania dziwacznosci na nic! Wszystko splynie jak po kaczce. W miejscu, w ktorym rano na chodnikach widze plamy po splunieciach. Widze wystawione meble, z ktorych w biednych krajach niejeden wybudowalby sobie dom. Widze ludzi, tepy wzrok, zarazki. Widze smrod, pyl i proch, ktory wydmuchuje codziennie z nosa, blokuje mi oddech, niegdys pelny, a teraz jest go jakby przez pol. Ale przeciez mamy paracetamol..
Zasluchana, wrazliwym dzwiekiem staram sie zagluszyc ped, ktorego nikt juz nie zatrzyma. Ogluszyc zbyt wrazliwa nature, ktora znalazla sie posrod betonowych westchnien miasta, ktore dyszy od przepychu, lapie oddech zamurowanymi w chodnikach brzozami.
Najgorsza decyzja jaka mozna podjac to taka, ktora pokazuje Ci, ze moze byc inaczej. Nawet jesli las jest w srodku miasta. Jeden aspekt, ktory Cie drazni-moze zniknac. Ale zawsze w zamian pojawia sie sto innych. Tysiac dodatkowych pytan i milion mozliwosci, dzwiekow, opcji, bodzcow, ostrzezen, zakazow i wzorcow.
Nie pytaj. Zachowaj cisze. Nie brnij, jak slepiec, ktory szuka wzniesien i krawedzi. Bezruch jest potrzebny. Przestrzen i wytchnienie. Tak jak Mozdzer, Danielson i butelka wina.