sobota, 23 listopada 2013

części


Oto jestem. Wśród nowości i staroci, wszystkiego, co powtarzalne i wśród rzeczy, ktore się 'fizjonomom' nie śniły. Po przejściach prozaicznych, po widokach ujrzanych, po uczuciach doświadczonych.

Część 1- proza na wymioty

Jak komuś jest niedobrze, ma mdłości, bo za bardzo namieszał, za dużo sobie nawyobrażał, wtedy potrzebny jest konkretny kop-proza. Proza ma smak zupełnie nieprzeciętny, piaskowy, drażniący. Kto raz spróbował wie, że nie chce się jej łykać, bo od razu wylatują z głowy głupoty. Proza życia codziennego-pieniądze i kasa. Tego nie można uniknąć, nie można ominąć szerokim łukiem, nie da się funkcjonować w tętniącym potem świecie, który tak pomyka, jak by miał gdzieś zdążyć. Tylko gdzie?
Po kilku dniach próbnych wybrałam w końcu przedszkole. Dobra dzielnica (mam na myśli biały kolor, którego walory doceniam dopiero w wielokulturowym Londynie), fajni ludzie, o wiele łatwiej jeśli chodzi o wdrożenie się w rutynę placówki, co oznacza, że nie łatwo zaimponować liderce w grupie nauczycielskiej-och, ile ona zna piosenek dla dzieci, i tak czysto śpiewa! (jakie to smutne, że w tym momencie znam więcej angielskich piosenek dla dzieci, niż polskich!). Teraz dojeżdzam 1,5 godziny, co oznacza, że mając na 7 rano musze wyjść z domu o 5:30, ide przez osiedle jak jakiś dostawca chleba,. Jeszcze księżyc jest wysoko na niebie, a ja już pędzę na stację, która zresztą zaskakuje mnie nieustannie, bo właściwie tętni życiem od 5 rano. Tam pani, z mokrą głową w mrożny 'porankonoc' (jak ona to robi, że jeszcze nie dostała zapalenia szpiku kostnego? ja rozepne tylko guzik od kurtki i zdycham!!!). Z drugiej strony pan na śpiąco dłubie w nosie, z trzeciej strony-równie mroźnej- idzie kobitka w sandałach, jakby była w Palestynie. Takie cuda. Ale nie budzi mnie to, trwam w stanie uśpienia przez nastepne 3 godziny-no cóż. Dopiero 1szy tydzień za mną, więc cieżko ocenić sytuację, ale miejsce oceniam pozytywnie. W poprzednim przedszkolu, w którym miałam tydzień próbny było 'ciemniej', co potwierdziło moją teorię, że im ciemniej tym g\lośniej. W pewnym momencie bałam się 4latka, czarnoskórego rzecz jasna, bo skurwiel-wybaczcie, mam powody- ponoc kopnął pewnego dnia jedną nauczycielkę w klatkę piersiową.Nie było mnie przy tym, ale opowiadała, ze bardzo bolało. Wytrzymała tam 2 miesiące. Odeszła zaraz po moim 2 dniu próbnym. Dużo obserwowałam, miałam wykształcenie porównywalne do kadry, która zarządza, więc na koniec, kiedy oświadczyłam, że znalazłam inna prace zapytali mnie o opinię, co jest nie tak, co bym zmieniła. Byłam mile zaskoczona, że mnie wysłuchali. Dałam im kilka uwag, pomysłów, mogłam powiedzieć, co mnie martwiło w ciągu tygodnia próbnego. I myślę, że dobrze, ze wybrałam to drugie przedszkole. Po co komu ból w klatce, od zawału, czy od kopnięcia przez 4 latka.

Część 2-Zagubienia

Choć jest praca, która była priorytetem, bo teraz można szukać mieszkania w dzielnicy bliżej centrum, a nie w drugich Indiach, to mimo wszystko dopadaja myśli o tym, ze to już tak będzie. Tak właśnie wygląda życie. Praca, dom. Czasem wyjście do kina, pubu. Pewnie dzieci. Wtedy trzecie z wymienionych odpada. Pracując z dziećmi widzę, że to wszystko tak pochłania czas, że można się obudzić tuż przed balem maturalnym dziecka i ocknąć się, bo przecież życie mija. Skąd te przemyślenia? przecież nie mam PMS?

Część 3- Goście

Czas ucieka przez palce, sprawy gdzieśnas porywają, zapomniałam więc wspomnieć, że mieliśmy gości. Maja i Bartek odwiedzili nas w październiku, swoją drogą robiąc mi niezły prezent na imieniny. Bardzo się cieszyłam na ten przyjazd, chciałam swojaków w obcym mieście. Chciałam dzielić ten tydzień, przeciskać się przez tłumy, podziwiać widoki i znosić te gorsze z ludźmi, którzy żyją daleko, w spokoju. Bo może zapomniałam już jak to jest, po raz pierwszy poczuć smak ołowiu między zębami, poczuć brak tlenu na Oxford Street. Chciałam zobaczyć z boku ich miny. Trochę się zmartwiłam, bo widziałam delikatne przerażenie z zapytaniem w oczach: "Ludzie, wy żyjecie w betonowej dżungli?'. Ale zaraz potem było zabawnie, odkrywczo, przyjaźnie i ciepło, bo to ciepli ludzie. Cieszyliśmy się pokazując im nowe rzeczy, odkrywając z nimi nowe lądy, przezwyciężając trudy życia w zatłoczonej metropolii-zwłaszcza w dzień wylotu, w którym to zawitał do Londka huragan Judasza, kiedy to wiatr wyrywał drzewa z korzeniami, a kosze na śmieci latały jak worek na ulicy z filmu American Beauty. Mój Bunn stanął na wysokości zadania i pomógł im dotrzeć na lotnisko z pomocą swojego supertelefonu, który 'wszystko ma' ;) Całe szczęście, że ja wtedy z nimi nie jechałam na lotnisko, bo chyba by nie dotarli. W sytuacjach alarmowych panikuje, rezygnuje na zmianę z zastanawianiem się. Nie działam szybko. Bunny to potrafi, widziałam to już nie raz.Może dlatego czuję się przy nim bezpiecznie, jak z nikim innym. Tak czy siak- przyjazd przyjaciół uznaje za udany. To niesamowite, jak czasem zwykła rozmowy i spędzanie z kimś czasu pomaga duszy zapominać o całym syfie tego świata.

Część 4- bez tytułu

Czy o czymś zapomniałam? Na pewno.
Ach- Siostra ukończyła kurs, z czego się cieszę, bo ponoć ma sznasę dostać się na staż. Bardzo bym chciała, żeby ruszyła z miejsca, bo właśnie ta proza życia pomaga zapominać o tym, żeby łykać pierdoły. Oczyszcza z nadmiaru zbyt kolorowych wyobrażeń, które choć na początku piękne, to powodują mdłości. poza tym cieszę się, że znalazła kogoś bliskiego, choć nie do końca potrafię ją za to pochwalić, bo nie ufam jej nowym przyjaźniom. Może dlatego, że za dużo razy widziałam, że się sparzyła. Wolałabym, żeby za szybko nie ufała, żeby była ostrożna. Ale ważne, że ma bratnią duszę, z którą może spędzić wieczór i jeśli tylko to ją uszczęśliwia-czemu ma mnie to nie cieszyć. Ale jeśli tylko zobaczę, że płacze, to tej bratniej duszy urwę za przeproszeniem jaja, przy pomocą plastrów. Kto miał kiedyś plaster na owłosionych partiach ciała wie, o czym mówię. Ale póki co nie mam powodów, więc 'KEEP CALM ULA'.

Oto jestem, wśród rzeczy, o których już pisałam lub będę pisać nie raz. Wśród wiecznie jasnego miasta i wszechobecnie panującym szumie i hałasie. Oto zbiegam czasem po ruchomych schodach mijając reklamy o ofiarach tajfuna, a zaraz obok obwieszczeniach o promocjach w H&M. Czy to obojętność, czy nadmiar odbiorców i nadawców? Czas pokaże, a póki co jestem tego wszystkiego częścią,

3 komentarze:

  1. Ciesze się bardzo, że znalazlaś tą nową prace, może w koncu obejdzie się bez toksyków i psychicznych bab.. Ja nasz wyjazd już teraz rzadziej ale nadal wspominam, był to mój wyjazd życia póki co.. i strasznie się ciesze, że mogłam dzięki Wam tam być :) mimo tego hałasu i nadmiaru bodźców przez które padaliśmy wieczorami jak muchy hehe ..Wczoraj obudziłam się i po głowie mi chodziły słowa " Piccadilly line " nie wiem czemu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. NAAAAARRRREEEESSSSZZZZCIIEE nowy post!! Nabiłam Ci w cholerę wyświetleń zaglądając tu codziennie ;) Cieszę się że masz pracę i mocno trzymam kciuki aby to było miejsce w którym będziesz się czuła bezpiecznie (no jeszcze żeby w dupcię ale w klatkę piersiową??????). Całuję mocno i błagam nie każ mi tak długo czekać na następny post. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe , dziękuję:) ciesze się, że ktoś czyta. Czasami wolę właśnie zaglądnąć na czyjegoś bloga niż sama napisać, Czekam na wenę, a poza tym narzekam na brak czasu. Takiego czasu, w którym jestem przytomna i mam ochotę na coś więcej niż chillowanie i oglądanie pierdół w TV ;)
    Pozdrowienia i calusy!

    OdpowiedzUsuń