sobota, 20 grudnia 2014

normal?

Kazdy z nas moze ktoregos ranka obudzic sie z kontrastem w glowie, ktory odwroci do gory nogami nasza percepcje. Odwroci nasze postrzeganie realnego swiata i to, co normalne moze stac sie nienormalne- i na odwrot. To, co wszyscy uwazaja za potrzebne, prozaiczne, socjalne, niezbedne do zycia okaze sie wrecz dodatkiem lub w ogóle niczym. A moze niektorzy juz to czasem odczuwaja. Socjalna potrzeba odpowiadania na tysiace pytan, typu: 'Jak sie masz?' , 'Jak sie czujesz?' wydaje sie blednac lub czasem po prostu znika. Ale czy to musi byc nazywane odchyleniem od normy? Czy wszyscy musimy sie uwielbiac, przytulac, rozmawiac ze soba az do utraty glosu? Czy nie mozna sobie pozwolic czasem na odrobine samotnosci, ze samym soba, z myslami, uczuciami? To jest czasem potrzebne, zeby poznac siebie. Swiat sie rozrasta, a polaczen miedzy ludzmi jesto coraz mniej. I to moze wlasnie dlatego, ze biegniemy niczym owce, slepo, za ikonami, rutyna i regulami.  Globalizujemy. Nie ma czasu w tym pedzie przystanac samemu, zastanowic sie, czego chcemy, co czujemy, a juz wokol, w ciagu minuty pojawia sie grupa ludzi, ktora o to wlasnie pyta. W odpowiedzi dostaje jakas odpowiedz pomieszana z zadyszka owczego pedu. I czy fakt, ze te osoby zadaja pytania, powoduje, ze powstaja polaczenia? Nie sadze. Gdzies pomiedzy milczeniem, a jednym slowem tkwi tajemnica. Cisze trzeba wywazyc, a slowa dobrac. Nawet jesli tak ciszy, jak i slow bedzie polowa.

Nikt nie powinien byc samotny, ale na samotnosc kazdy powinien sobie pozwolic. Ale nie taka przy komputerze, radiu, telewizorze. Kazdy z nas na pewno natknal sie na taki moment, kiedy 'musi' cos wlaczyc, tv lub cokolwiek, sprawdzic fb, twitter, czy instagram,bo nie wie co ma zrobic z tymi 2 minutami ciszy z samym soba. Bo ta cisza nam przeszkadza, uwiera nas. To zle. Testuje to na sobie ostatnio. Po pierwsze, robie jedna rzecz, czyli do czytania nie musi byc juz radio. Do sluchania muzyki nic innego. To trudne. Ale to pozwala odpoczac. Lub po pracy, pozwolic sobie na 5 minut polezenia na kanapie lub lozku w totalnej ciszy, by zastanowic sie, na co mam sile, na co nie. Co czuje, a czego nie. Co dzis mnie spotkalo (dobrego/zlego), a co nie. To dobre. I w takim blogim momencie nie chce niczego wiecej.

Nie twierdze, ze kiedy czasem wracam do domu nie potrzebuje sie po prostu przytulic. Bliskosc jest dobra. Ale czasem trzeba zawiesic zaslone. Pobyc samemu z myslami. To zdrowe, wg mnie. To nie odgradzanie sie. To uczenie sie szacunku do prywatnosci uczuc. To szanowanie czyjejs duszy. Oczywiscie wszystko to powinno byc wywazone, za pomoca przemyslanych rozmow, bez zadyszki.

Wlasnie obejrzalam cudowny film. O czlowieku, ktory uwazany byl za dziwnego. Znalazl sposob na radzenie sobie z rzeczywistoscia, ktory dla wszystkich wokol byl jeszcze bardziej dziwny. Ale on byl przez ten czas szczesliwy, otwarty, w zgodzie sam ze soba. Nie wszystko to, co swiat 'kaze' nam przyswoic jest dla nas dobre. Jest tyle roznic, ile ludzi na tej planecie. Trzeba sie otworzyc na czyjes roznice, a jednoczesnie pozwolic komus sie z nimi czasem zamykac.

Polecam ten film: ' Milosc Larsa' (Lars and his real Girlfriend). Szanuje baaardzo Ryana Goslinga za wiele rol, za te chyba najbardziej poki co. Nie dlatego, ze The Time, People, czy inne pismaki uznaly go za ciacho lat 1999- 2016...tylko dlatego, ze zawsze gra w filmach, ktore cos do mnie (pewnie i do wielu) mowia. Jest swietnym aktorem wczuwajacym sie w role. Poza tym robi fajna muze z zespolem Dead Man's Bones.

Ktokolwiek doswiadczyl kiedys uczucia przeplatanego pytaniem: Czy to jest normalne? niech obejrzy ten film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz