sobota, 8 marca 2014

Świat nie zasługuje na wiosnę..

Próbuję oddychać nozdrzami wiosny, która zbliża się ogromnymi krokami, wypychając wszelkie rośliny, jakie tylko mogłaby chować we wnętrzu. Wydłużenie jasnego dnia przyprawia mnie o większą ilość energii i nawet moje włosy jakby rzadziej opadają z sił. To dobry znak, bo nie znoszę zimy, na drugim miejscu 'nieznoszenia' jest jesień. To czas, kiedy opuszcza mnie energia, siła, dobry humor i witamina D, z samego wnętrza kości. Dlatego z zachwytem, jak jakaś nienormalna, zachwycam się słońcem, które wdziera mi się do oczu niemal wypalając oczy. Uszy mi się otwierają prawie skrzypiąc, kiedy jakieś ptaszysko coś zaćwierka, a mnie się wydaje, że to Mozart się schował w jego dziób. To dobrze, że tak reaguje. Ostatnie miesiące, przez te wszystkie testy, badania, szpitale, wizyty stałam się rozdrażniona i zupełnie straciłam energię. Były prześwity, ale rzadkie. Chcę już zrobić wszystkie badania, nawet tę gastroskopię mieć z głowy i napawać się przypływem pachnącego kwiatkami powietrza.

Dzisiejszy dzień sprawił, że myślę o samotności, takiej wielkomiejskiej, socjalnej. To miasto wysysa z ludzi resztki czasu przeznaczonego na napawanie się wspólnym towarzystwem. Ten ma szkołę, tamten pracę, tamta na Skype rozmowę z rodziną i znajomymi, bo przecież nawet ich nie widzi. Każdy się gdzieś spieszy, nie można wyjść z kimś do parku, na spacer i wchłaniać promienie słoneczne siedząc na ławce i gadać o pierdołach. Tak mi tego brakuje. Ludzi, z którymi można było to robić również. Musi być obiad, kolacja, impreza w lokalu, w którym i tak przecież nie da się rozmawiać, bo muzyka za głośno. Musi być internet, telewizja, film. A przecież to wszystko nie zbliża, tylko hamuje rozmowy, połączenia, spojrzenia. Wszystko to, co zbliża ludzi do siebie znika w ekranach, sieci, hałasie i kotlecie. Spotkałam się dziś z dziewczynami, które są mi trochę bliższe w tej wielkomiejskiej dżungli. Zjadłyśmy obiad w polskiej knajpce, powiedzmy, że z okazji Dni Kobiet. Ale zaraz potem, po jakiś niecałych 2 godzinach rozeszłyśmy się we 4 na 4 strony świata. Jedna ma pracę, druga również, trzecia gdzieś pobiegła. No cóż, to się "ponapawałam' słońcem na ławeczce w babskim towarzystwie.  Ten świat się już nie obudzi. Tam wojna, bo Putin chce mieć więcej i więcej, choć w sumie nie on jeden. Tutaj ludzie zapominają o ludziach, biegną, lecą, uciekają.. Ten świat czasem nie zasługuje na wiosnę, na jej kwiaty i światło.

To będzie krótka notka. Nic więcej nie dodam. Ten świat nie zasługuje na wiosnę. Ale niech przyjdzie szybko, dla tych, co wciąż wierzą w ludzi.

1 komentarz:

  1. kocham wiosnę, zawsze przynosi coś nowego, coś na co czekam :) też brakuje mi wspólnych spacerów, witaminy D i nawet tej wspólnej ciszy..więc oby do wiosny, tej pięknej, pachnącej i tak długo wyczekiwanej :)

    OdpowiedzUsuń