środa, 5 lutego 2014

Podmuchy

Za oknem wiatr gwizda tak głośno, że zastanawiam się, czy nie wypadną mi w ciągu minuty okna.
Ponoć Anglia tonie w załamaniu pogody, nie odczuwam tego na szczęście, na razie. Ale odczuwam natomiast tonięcie Anglii w ciężkim powietrzu, pełnym zgiełku i ciszy jednocześnie. Powietrzu pełnym zadumy, ale i totalnego braku rozmyślania nad losem ludzkości.
Jak znaleźć balans pomiędzy tym, co ważne, a tym, co by wypadało? Jak rozpoznać słuszną drogę do celu? Jak rozpoznać ludzi, którym można zaufać i czuć się przy nich co najmniej swobodnie? W pracy chyba nigdy tak nie będzie, choć zawsze myślałam, że w każdym zakątku ziemi, bez względu na to, co robimy, są ludzie, w kierunku których można popatrzeć i pomyśleć: "ach, opowiem Ci, jak to dzisiaj się podle czuje z powodu moich durnych snów" albo "nie uważasz, że ta dziewczyna z parteru przypomina aktorkę z serialu X?". Zupełnie błahe lub zupełnie poważno-szczere wyznania, ale prawdziwe, z duszą i wiarą w drugiego człowieka, że nie zrobi z nich pasztetu i nie wymiesza go ze śmietaną. Zawodowo się spełniam, ale nie należy komentować, oceniać, krytykować. A czy mnie można krytykować? A i owszem! Czy to dobrze? Oczywiście! Wszystko składa się na lekcje życia, emocjonalne, zawodowe, personalne. Gdzie samoocena i ewaluacja, którą wałkowaliśmy na studiach? Gdzie jest szukanie wad i naprawianie ich? Gdzie w tym wielkim mieście jest miejsce na szczerość, otwartość i lojalność? ...w książkach fantasy, zapewne.
Człowiek jest tu robocikiem, któremu powtarza się "znajdź swój wewnętrzny spokój i po prostu pracuj" a potem mówi się: "podążaj za misją dyrekcji, wg zasad, nie komentuj, bo to niemoralne"..Dnie wypełnione paradoksem, totalnym, żenującym niemal paradoksem, bo jak mogę znaleźć wewnętrzny spokój, kiedy ktoś obgaduje za plecami, inny ktoś przychodzi i o to pyta, a jeszcze inna osoba dodaje posty na facebooku, że przecież super się ze mną bawi, a potem 'fuczy' po kątach?
Jak znaleźć wewnętrzny spokój w mieście pełnym hien, szczurów, lisów lub też wiewiórek, udających glam-gryzonie, a w rzeczywistości będącymi szczurami z ładnymi ogonami?
Nie dojeżdzam teraz do pracy, omijają mnie tłumy ludzi na stacji Waterloo, w metrze, pociągu. To chyba dobrze: mniej zarazków, brudu i smogu. Mniej sfrustrowanych miernot i ludzi sukcesu, którzy pędzą ruchomymi schodami stojąc w miejscu, jak gdyby sztywniały im kolana, gdy tylko na nie wejdą.
Omijają mnie twarze wpatrzone w laptopy, telefony, gazety. Ręce śmiecące pod siedzeniami, wycierające w nie masło z kanapek. Omijają mnie zęby i migdałki innych ludzi, które można podziwiać podczas ich ziewania. Nad głową słyszę oprócz gwizdu wiatru samoloty, z rzeszami ludzi, którzy szukają spokoju, katharsis, a bardziej realnie- pracy, pieniędzy, domu, sukcesu, żony/męża. Czasami mówię do dzieci, żeby pomachały w kierunku samolotu, do pana pilota, zastanawiając się, do jakiego ciepełka w taki mroźny i wietrzny dzień lecą. Jak dobrze, że te małe istoty, zafascynowane wielkością metalowej bestii nie zdają sobie sprawy z rezultatów rozwoju lotnictwa, migracji i globalizacji. Będą to rozumieć za kilkanaście lat. Tymczasem pomachajmy razem do pana pilota: "Bye bye'...Bye bye spokoju i folklorze, który zanikasz, niczym poranna mgła do południa. Bye bye przygodo, relaksie, beztrosko, bye bye wolnym myślom, bez akompaniamentu szelestu banknotów i rzęchu monet. Bye Bye wartościom bezcennym, a wystawianym na próby czasu i przestrzeni (chyba należy wymienić: rodzina, przyjaciele, miłość, przyjaźn, lojalność, spokój i harmonia).
To krwiożercze pazury bestii wielkomiejskiej codzienności próbują wybić mi okno i gwiżdżą sobie beztrosko. Spróbuje jednak zostawić cząstkę swojej tożsamości, swoich wartości i gnać przed siebie. Może opłaciło mi się obycie ze szkockimi wiatrami. Podmuchy wiatru, nawet te silne, już tak nie drażnią skóry.

2 komentarze:

  1. Notencja bardzo obrazująca Twój stan.. Niedawno wstałam i śniłaś mi się, śniło mi się lato takie upalne i że latałam po podwórku szukając pudła na koty, które chciałam zanieść do weterynarza co były chore całe w dziurach, między tym lataniem nagle patrze a Ty idziesz z A za rękę ( koło B klatki ), ale taka jakaś malutka.. Ja lece w Twoim kierunku uradowana, skacze Ci na szyję, a Ty z leciutkim uśmiechem mnie witasz. Umówiliśmy się na później i poszliście gdzieś.
    Dobrze, że już nie musisz jeździć tymi metrami..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ściskam Ula bardzo mocno!! Nie dawaj się wielkomiejskim szczurkom!! A tak a propos dzieciństwa: "Panie pilocie dziura w samolocie!!" To były beztroskie czasy.. Darłam się do nieba, słońce raziło to były cudowne czasy..

    OdpowiedzUsuń