niedziela, 28 września 2014

Pomieszczenia, przemieszczenia

Bedzie krotko, bo ciezko tu zagladac, kiedy w zyciu znowu tyle sie dzieje. A dzieje sie zdecydowanie za duzo.

1. Co mozna Polakowi?

Juz nieduzo czasu zostalo do przeprowadzki. Tak, kolejnej. Po przygodach z agencja, ktora nie placi podatku i mamy na karku komornikow przyszla pora na zakonczenie z nimi wspolpracy, o ile tak to mozna nazwac. Znalezlismy fajne 'studio flat'- czyli dosc przestronny pokoj, WLASNA kuchnia i WLASNA lazienka, czym ekscytuje sie chyba najbardziej, po przygodach z brudem, zalegajacymi smieciami, kolejkami do lazienki czy tez tlokiem w kuchni, akurat wtedy, kiedy jest sie najbardziej glodnym. Ale nie bede tez tesknic za sasiadami, zwlaszcza jednymi. Sprowadzili sie niedawno, Polacy, napisalabym raczej z malej litery i zatytulowala 'polaki-cebulaki'. Sa glosni, klna jak szewc, dzieci nie spia czasem do polnocy. Nie zwazaja na sasiadow, a jak organizuja sobie grilla- zdenerwowanie wszystkich wokol siega zenitu. Jest tu kilka angielskich imprezowiczow, ale o godzinie 23-24 oni sie uciszaja. Respektuja fakt, ze moze nie kazdy w ten dzien moze sobie pozwolic na taniec z butelka i kielbasa. Ale 'polaki cebulaki' nie. Jest zatem sobota, 23. Glosno, wrzaski, Radio PRL z polska muzyka i Beata Kozidrak, ktora w ten wieczor irytuje mnie jeszcze bardziej niz zwykle. 23;30....24. Bylismy zmeczeni, szukaniem mieszkania, mielismy intensywny dzien, Bunny ma na poranna zmiane do pracy. Ubiera bluze z kapturem i schodzi na dol, pod sam murek, ktory dzieli nasz blok z ich domkiem i krzyczy po angielsku, czy mogliby sie uciszyc. Ale tak agresywnym i poniesionym glosem, ze gdybym nie wiedziala, ze on tam poszedl, to bym go w zyciu nie poznala. Polacy oczywiscie 'ok, ok, sorry', co niestety nie zalicza ich w moim mniemaniu do tych, ktorzy wladaja angielskim (jak to mozliwe, ze stac ich na ten dom w sercu Putney..?!). Przyszedl Bunny, polozylismy sie, chodz wkurzeni do granic czerwonosci. Sasiedzi znowu-impreza, debata, ze przeciez nikt nie moze wezwac policji. 'Zadyma musi byc!'- slychac glosy nawalonych cebulakow,.Zeby nie przedluzac, sytuacja rozwiazala sie tak: dodzwonilismy sie na policje i na 'noisy line'. W tym kraju policja nie jest w stanie nic zrobic, jesli chodzi o glosnych sasiadow. Ci drudzy przyjechali ok 2 w nocy, kiedy to wciaz impreza trwala na calego i sasiedzi z bloku po prostu wychylali sie z okien i krzyczeli 'shut up!'. Potwierdzili, ze faktycznie - jest glosno i poszli ich uciszyc. Cebulaki wylaczyli swiatla na ogrodzie i swojego 'boom boxa'. Wciaz debatowali, chyba do rana, kiedy to wspollokatorka wstawala ok 5 nad ranem do pracy. 'Noisy line' dzwonili do nas na dzien nastepny zapewniajac, ze wysla do nich pismo. Policja rowniez dzwonila, bo co mogli zrobic. Prosili o kontakt, jesli to sie powtorzy. Zasnelismy tamtej nocy pewnie po 3, padajac ze zmeczenia i chyba ze wstydu. Bo nie ma sie czym chwalic..'Polaki-Rodaki-Pijaki-Cebulaki'. I nie bedzie tez za czym tesknic.

2. Co mozna na balkonie?

Wyobrazcie sobie, ze nastepnego dnia, po nieprzespanej nocy znajduje po poludniu kartke na podlodze. Ktos wsunal ja przez skrzynke na listy. Ma pieczatke budynku. A tresc brzmiala tak: Drodzy lokatorzy, reprezentuje managment budynku, wg ktorego jedna z zasad jest zakaz wieszania prania na balkonie. Valerie (wlascicielka mieszkania powinna Wam o tym wspominac). Z pozdrowieniami, jakastam Wiesia Malinowska. Czy Wy to rozumiecie..? Dlaczego nie moge wieszac prania na balkonie? Bo to zle wyglada? Jest czyste, z zalozenia, wyciagam je z pralki. Odpisalam, ze nie mamy tego w kontrakcie (!) i przykleilam na polce, zaraz przy wejsciu na klatke schodowa, zeby kazdy mogl widziec te absurdalna listowna 'konwersacje' na temat prania. Za tymi zasadami rowniez tesknic nie bede.

3. Zamieszanie.

Ten tydzien wlasnie bedzie zamieszaniem. Pakowanie, do ktorego nigdy nie przywykne, noszenie, przewozenie, ogarnianie nowego mieszkania. Przyjazd brata w czwartek w nocy, piatek do pracy, pozna- a wiec ta gorsza- zmiana. Sobota- wylot do Polski! tylko na tydzien, ale ciesze sie jak dziecko i mam ochote schowac sie w ktoryms z parkow, w jesiennych lisciach i tam sobie poodpoczywac. Zupelnie nie myslac o obowiazkach. Zanuzajac sie mglistym juz sloncu i pajeczynach, ktorych na jesien jest tyle, co trosk o zime.
Jedyna rzecz jaka musze chyba zrobic, jest wizyta u okulisty, bo zaczynam troche gorzej widziec-jakbym malo miala w szpitalnej kartotece. Mruze oczy, lzawia, pieka. Moze niedlugo bede patrzec na swiat przez okulary. Moze zobacze cos, co zapewni mnie, ze jakos da sie przetrwac zime. Moze zobacze lepiej malutkie, ale jak wazne detale, na ktore do tej pory przymykalam oczy..

PS: jesli sa-wybaczcie bledy..

czwartek, 11 września 2014

Pryzmaty

Nie chcesz? Nie czytaj, nie rozmawiaj, nie słuchaj, nie pytaj, nie dociekaj.
Nie porównuj- wszystko na świecie jest unikalne, wyjątkowe, inne. Każdy wszechświat i bakteria. Każdy człowiek i historia. Każda myśl i postrzeganie.
Nie współczuj bez szczerości, nie mów, że rozumiesz, jeśli tak nie jest. Wysłuchaj- to mikroskopijna namiastka zrozumienia. Ale jeśli nie chcesz, to nie słuchaj.
Nic nie jest na zawsze. Każdy jest wolny i wybiera, którą drogą iść, które zapalić światło i w którym pokoju.
Nie zadawaj zbyt wielu pytań, gdy ktoś nie chce odpowiadać. Pozwól milczeć- pauza to też część muzyki. Bez ciszy nie ma dźwięku, a te wymuszone nie stroją, nie brzmią echem, nie zostają w duszy. Przelatują przez uszy, bez ekscytacji, bez westchnienia, bez wartości, bez natchnienia.
Nie oczekuj, że każdy będzie taki sam. Nie oczekuj, że każdy będzie taki jak Ty. Nie oczekuj zbyt wiele, a gdy dostaniesz zanadto, mile się zaskoczysz.
Nie bądź chciwy, to nie pomaga w wyborach. Wybierasz? Nie rób tego pochopnie, możesz ominąć coś pozornie małego, co może w przyszłości okazać się skarbem, ale tym Twoim, osobistym. Niekoniecznie okaże się to skarbem dla kogoś. Nie chwal się, że to skarb nad skarbami, bo dla Ciebie świecące gwiazdy, dla kogoś mogą być wygasłym karłem.
Znaj granice. Nic tak nie szkodzi, jak nadmiar. Miej cel, wartości, buduj z nich piramidę. Może kiedyś uda Ci się na nią wdrapać, choćby resztką sił.
Słyszysz oceny? Wysłuchaj ich, zgadzaj się lub nie, lecz zawsze rób to, co dyktuje Ci wolne serce i jasny umysł. Nikt nie może zniewolić Cię bardziej, niż Ty sam.
Każdy ocenia innych przez pryzmat swojej osoby. Czas pokazuje, którymi oczyma patrzymy na innych: oczami duszy, umysłu, czy oczami swoich paranoi.
Nie bądź ostateczny, takie są tylko rzeczy święte, wierz w nie lub nie, lecz bądź w tym szczery. Nie mów, nie czuj, nie wypowiadaj, nie oceniaj absolutnie. To, co przyziemne, a więc i człowiek, jest często nieistotny z perspektywy absolutu i ostateczności.
Nie próbuj zapomnieć, bo to niemożliwe. Ale wybaczaj, rób krok w przód. Nawet światu, który w pędzie rozwoju, który z samego założenia powinien być dobry, wpędza siebie w samozagładę.
Nie miej wzniosłych i wyszukanych słów za wzniosłe góry, których nie da się przeskoczyć. Zwłaszcza słów pisanych. Wyrażają uczucia, emocje, ale jako człowiek, jesteś w stanie je zrozumieć i być ich częścią, nawet, gdy Ty sam znasz ich tysiące mniej. To Twój wybór, czy chcesz wypowiadać swoje emocje oczami i sercem, czy słowami i gestem. Nie ma złych sposobów, są tylko złe skutki pochopnego zrozumienia.

Miej na uwadze, że coś, co jest pajęczyną dla jednego, może być stalowym prętem dla drugiego. Dla jednego oddech może być podmuchem sztormu dla drugiego.
Nie wkładaj wszystkich owoców do jednego naczynia. To nie zespół natręctw. To świadomość, że wszystko jest indywidualne.

Każdy ma swój witraż, swoje tło, przez które patrzy na świat. Nie krytykuj kolorów.
Czasem nawet niebieski kolor w innym świetle i okolicznościach wygląda dla mnie pięknie.

sobota, 6 września 2014

Energia

Skad się bierze energia w ludzkich oczach? Skad bierze sie energia w ludziach w ogole i jak to sie dzieje, ze tworzy lancuchy zdarzen, uczuc, emocji, ktorych nie da sie zapomniec?
Minal 1szy tydzien w nowej klasie 'Preschool'. Nowe dzieci, nowi nauczyciele. W oczach jednej z dziewczyn, z ktora mam pracowac nie widac energii. na tyle,na ile ja widuje, choc to ona powinna wprowadzac mnie w nowa rutyne, obowiazki w sali - to jej sala- w jej oczach widuje dziwnego rodzaju plomien, ale taki wygasajacy lub taki, ktory ledwo sie tli. Slysze komentarze ' choroba', 'choroba brata', 'klopoty'. Nie mnie sie wtracac, choc to zdecydowanie ulatwiloby mi prace w nowym srodowisku. Jej brak energii powoduje jej braki u mnie, bo wyparowaly ze mnie po 3 intensywnych dniach z 12 dzieci, w tym jednym autystykiem, 8 chlopcami z mocnymi osobowosciami, ktorzy zaczynaja miec swoje zdanie. Kim ja dla nich jestem? Poki co, zapewne kims obcym. Zabieraja mi cala energie. W taki sposob, ze w piatek, dzien ostatni pierwszego koszmarnego tygodnia po przekroczeniu progu mieszkania zaczelam plakac z bezradnosci. Ale uspokoilam sie szybko, bo poprosze o zmiane sali, w ktorym znajde balans pomiedzy wydalaniem, a wchlanianiem energii.
W piatek zdarzylo sie cos, co byc moze odebralo mi resztke energii. Zobaczylam dziewczynke, ktora jest zazwyczaj pelna zycia, choc czesto narzeka tonem doroslego czlowieka, Zobaczylam, ze ucichla podczas czytania. Zmierzylam temperature, 38.6..w takich przypadkach dzwonimy od razu po rodzicow i pytamy o zgode podania leku na goraczke. Lek podalam, dziecko placze. Patrze w jej oczy i slysze, ze wola mame. A ja nie mam tej energii, by jej te mame zastapic. Rozbieram dziewczynke do bieliznyi daje jej wode. Przynosze lod, mokre chusteczki, termometr. Mierze temperature co 3 minuty, 2 pozostalych pracownikow podaje dzieciom obiad. Temperatura rosnie, od podania leku mija 30minut a dziecko ma 39.2...dziwnym sposobem nie spanikowalam i zaczelam dziecku opowiadac jakies bajki, dzieki temu byla spokojniejsza, bo je uwielbia. Nie wiem, skad znalazlam energie w moim mozgu, zeby w takiej sytuacji zmyslac bajki o glodnej gasienicy..W koncu wbiega mama i przytula dziecko bardzo mocno do siebie, pomimo 9 miesiecznego brzucha. Zdaje jej relacje, pytam, czy pomoc w przeniesieniu malej do auta. Wszystko szybko umyka. Nagle mamie trzesie sie broda i mowi 'musimy isc, bo mamusia zaraz zacznie plakac'. Widzialam w jej oczach strach, a jednoczesnie sile, ktora moze miec tylko matka, tylko matka..Zlapala mnie za ramie dziekujac za pomoc. Mala pozegnala sie majaczac cos pod nosem. 45 minut drastycznego uchodzenia energii z mojego ciala.
Czas na drzemke, siadam obok Autystka, by go troche uspokoic, by nie wydawal zbyt glosnych dzwiekow, bo inne dzieci zasypiaja szybciej. On oglada wszystko dookola, ciezko nad nim zapanowac. Widzi zapewne tysiace innych rzeczy, ktorych ogladanie moj mozg po prostu ignoruje. W pewnym momencie Autystyk patrzy na mnie swoimi zwykle zagubionymi oczami i zaczyna glaskac mi reke i noge. I tak przez kilka minut, mruczac pod nosem jakies powykrzwiane, niczym krucze szpony slowa. Moze on wie, jak ciezko jest zachowac sile przez caly dzien obserwowania go, czy nie ucieka, czy nie bije i nie gryzie, czy nie je kamieni. Moze zobaczyl to wlasnie przez ulamek sekundy, czego inni nie sa w stanie. Rekompensata bylo poglaskanie mnie po rece. Cyrkulacja energii.
Po calym takim tygodniu, podczas ktorego czuc bylo w powietrzu depresyjna i mglista jesien wypada jakos te energie przywrocic. Ale jak? Herbata? Olejki eteryczne? Spacer po parku? Zakupy?(te zdecydowanie odbieraja sily). A moze spontaniczne wejscie do chinskiego salonu masazu? Tak wlasnie zrobilam w ten dzisiejszy sobotni wieczor. Na caly pakiet zabiegow bylo nieco za pozno, ale zalapalam sie na masaz. Weszlam do pachnacej sali z uspokajajaca chinska muzyka i przywracalam swoja energie polgodzinnym masazem. Nie mialam pojecia (masazysta zapewne tez nie), ze miesnie moga zamieniac sie w skaly -ot, taka moja nadprzyrodzona sila. Co chwilke slyszalam, zeby sie zrelaksowac, bo spinalam miesnie, nawet nie mam pojecia kiedy. Dopiero kiedy pan masazysta przestawial mi reke, bo jakos od spiecia miesni ja przesunelam, zdawalam sobie sprawe, ze tak naprawde ciezko mi sie zrelaksowac na dluzsza chwile..Potem nastapilo kilka strzalow z moich kosci, bo pan stwierdzil, ze trzeba mi nastawic kregoslup i szyje ( nie bylam pewna, czy on mi ich nie lamie, bo bolalo jak diabli!). Podal kilka cwiczen relaksacyjnych, polecil kapiel i od skosnookiej pani dostalam 2 plastry nasaczone chinskimi ziolami na bolace miejsca. Za tydzien terapia cieplem i swiatlem, w ramach sesji. Choc nie bardzo moge sie ruszac to czuje, ze to doda mi energii.

Caly ten balagan na swiecie, cale to zamieszanie, rumor, wrzaski i halasy, muzyka bez ani jednej pauzy wydaja sie byc przyczyna nadmiaru energii, a zatem jej brakiem. Nie ma recepty dla wszystkich. Kazdy ma swoje emocje i tajemnice, jak dostarczyc sobie samemu swiatla, usmiechu, energii. Kilka tygodni temu, podczas pobytu w Szkocji (oprocz moich szkockich 'ludzisk', za ktorymi tesknie!)spotkalam sie z dawnym znajomym, wujkiem Jamesem, Szkotem, z ktorym pracowalam w ciezkich czasach w Szkocji. Zapytalam jeszcze raz, dlaczego po 10 latach pobytu w Londynie wrocil do Szkocji. Odpowiedzial: 'Londyn stal sie przepakowany, za duzo w nim jest wszystkiego i z tego wszystkiego nie wiesz, w czym wybierac. Jest w nim tlok, za duzo ludzi, za duza mieszanka. Nastaje taki czas, ze czlowiek szuka miejsca, w ktorym znajdzie swoj spokoj, ja go mam tutaj, w Szkocji'.
Dlatego nastal chyba czas, by zastanowic sie nie nad tym, gdzie jest wszystko, ale gdzie jestem ja i potrzebna mi do spokoju moja energia.

PS; jesli sa bledy-przepraszam, po masazu ledwo ruszam rekami.. ;)